Bankructwo z probówki
W 2006 roku Anne Wojcicki rozpoczęła swoją misję, która miała odmienić opiekę zdrowotną z pomocą ludzkiej śliny. ”Plucie. Mieliśmy wielką imprezę z pluciem” – wspominała początki projektu.
Wizja 23andMe była prosta: przystępny cenowo test DNA, który pokazałby nie tylko genealogiczne korzenie, ale także pozwolił zwykłym ludziom przejąć kontrolę nad własnym zdrowiem. W dalszej perspektywie firma planowała wykorzystać rosnącą bazę danych genetycznych do opracowania przełomowych leków.
Przez pewien czas wszystko wskazywało na to, że startup odniesie ogromny sukces. W 2021 roku ich wycena wystrzeliła na 6 miliardów dolarów, katapultując Wojcicki do grona miliarderów.
Niedawno jednak złożyli wniosek o upadłość. Wartość firmy spadła do zaledwie 20 milionów dolarów – mniej niż 0,5% wyceny z najlepszych czasów. Co sprawiło, że ten napompowany balonik w końcu pękł?
U podstaw 23andMe leżała frustracja wobec inercji branży medycznej. ”Czuliśmy, że badania naukowe po prostu nie posuwają się naprzód wystarczająco szybko” – tłumaczyła Wojcicki, której celem było nie tylko pchnięcie medycyny na nowe tory, ale również zbudowanie „potężnego biznesu” w Dolinie Krzemowej.
Wojcicki nie startowała z pozycji przeciętnego przedsiębiorcy. Jako partnerka życiowa współzałożyciela Google, Sergeya Brina, miała dostęp do kapitału najbardziej wpływowych graczy w branży technologicznej. Brin zasypał rodzący się startup pierwszą falą finansowania.
Organizowane przez nią „spit party” – wydarzenia, podczas którego celebryci i inwestorzy oddawali próbki śliny – stanowiły przemyślaną strategię marketingową, budującą wokół firmy aurę ekskluzywności i innowacyjności.
Lata 2006-2012 okazały się przełomowe. 23andMe zgromadziło wystarczający kapitał, by zmienić swój cennik. Początkowy koszt zestawu testowego wynosił 999 dolarów, co czyniło go produktem dostępnym jedynie dla elity. Redukcja ceny do 99 dolarów otworzyła firmie dostęp do masowego odbiorcy.
Prawdziwy przełom nastąpił w 2015 roku – po latach zmagań z regulatorami firma otrzymała akceptację FDA. Zielone światło dla dostarczania klientom informacji zdrowotnych na podstawie wyników DNA wywołało lawinę zamówień.
W ciągu zaledwie kilku lat baza klientów rozrosła się do 8 milionów użytkowników. 23andMe trafiło w czuły punkt amerykańskiej psychiki – obsesję na punkcie odkrywania swoich korzeni.
Temat dotyka fundamentalnej ludzkiej potrzeby poznania własnej tożsamości. Co więcej, firma miała produkt, który sam się sprzedaje – na urodziny, święta ludzie chętnie darowali sobie teścik.
OD TESTÓW DO LEKÓW
Gdy popularność firmy rosła, Wojcicki zaczęła realizować kolejny ciąg swojej wizji, czyli wykorzystanie bazy genetycznych danych do opracowywania nowych leków.
”Przyglądamy się wszystkim posiadanym przez nas danym, które zasadniczo pochodzą z crowdsourcingu, i zastanawiamy się, czy faktycznie możemy tworzyć leki?” – wyjaśniała Wojcicki. Jej ambicje wykraczały poza proste testy konsumenckie.
Zasięg firmy rósł dzięki wsparciu celebrytów i zakrojonym na szeroką skalę kampaniom reklamowym. Sama Wojcicki, pojawiła się jako gościnny inwestor w popularnym programie „Shark Tank” i m.in. w ten sposób budowała wizerunek innowatorki.
Jednak nawet w okresie najbardziej dynamicznego wzrostu, startup miał dwa poważne problemy: kwestia prywatności danych genetycznych i ograniczenia swojego modelu biznesowego.
Pierwszy z nich dotknął ich w 2018 roku, kiedy głośna sprawa seryjnego mordercy Golden State Killer wstrząsnęła opinią publiczną. Przestępca został zidentyfikowany dzięki próbkom DNA złożonym przez jego krewnych w genealogicznej bazie danych. Choć sprawa nie dotyczyła bezpośrednio 23andMe, rzuciła cień na całą branżę testów genetycznych.
Do 2019 roku sprzedaż firmy wyraźnie wyhamowała. Klienci byli coraz bardziej zaniepokojeni swoją prywatnością, a medialny rozgłos wokół sprawy mordercy tylko go napędzała.
Równolegle fundament modelu biznesowego zaczął się kruszyć. Kiedy prowadzisz firmę, zazwyczaj chcesz mieć produkt, który klienci będą kupować regularnie. Tymczasem w przypadku 23andMe problemem było to, że tak naprawdę wystarczyło wykonać test tylko raz.
Netflix czy Spotify mogą liczyć na miesięczne wpłaty od stałej bazy klientów, 23andMe musiało nieustannie polować na nowych użytkowników. A z każdym sprzedanym testem pula potencjalnych klientów się kurczyła.
Świadoma tego zagrożenia, Wojcicki podjęła próbę transformacji modelu biznesowego. Odpowiedzią miała być platforma subskrypcyjna 23andMe+, oferująca spersonalizowane porady zdrowotne na podstawie wyników DNA.
W 2021 roku firma wkroczyła na giełdę, wybierając szybką ścieżkę poprzez SPAC (Special Purpose Acquisition Company) – wehikuł inwestycyjny popularny wśród firm technologicznych. Partnerem transakcji było Virgin Group Richarda Bransona.
Ten ruch na krótko wywindował wycenę 23andMe do 6 miliardów dolarów. Wykorzystując kapitał pozyskany z debiutu giełdowego, firma podjęła serię ryzykownych kroków.
Zintensyfikowano współpracę z partnerem farmaceutycznym GSK, jednocześnie przejmując firmę telemedyczną Lemonaid Health. Chociaż tedziałania miały na celu zdywersyfikowanie źródła przychodów, to dramatycznie zwiększyły koszty operacyjne.
Opracowywanie leków, wprowadzanie ich do badań klinicznych kosztuje furę pieniędzy. Droga od korelacji genetycznej do zatwierdzonego leku to maraton wymagający setek milionów dolarów i wielu lat pracy – bez gwarancji sukcesu.
Szybko rosnące koszty wraz ze spadającą sprzedażą testów DNA okazały się mieszanką wybuchową. Pod koniec 2023 firma przedstawiła stratę 312 milionów dolarów.
Ten finansowy krwotok nastąpił w najgorszym możliwym momencie. Rynek kapitałowy przechodził metamorfozę – rosnące stopy procentowe i globalna niepewność ekonomiczna sprawiły, że inwestorzy zaczęli przedkładać rentowność nad obietnice przyszłych zysków.
GWÓŹDŹ DO TRUMNY
W 2023 roku hakerzy złamali zabezpieczenia firmy i uzyskali dostęp do danych osobowych około 7 milionów użytkowników. Przez pięć miesięcy cyfrowi włamywacze swobodnie poruszali się po wrażliwych zasobach firmy.
Wykradziono nie tylko nazwiska i adresy e-mail, ale potencjalnie dane genetyczne. A w przeciwieństwie do hasła czy numeru karty kredytowej, kodu genetycznego nie można zmienić.
To był cios – startup całkowicie stracił zaufanie konsumentów, doprowadzając do ugody sądowej opiewającej na 30 milionów dolarów. W tamtym momencie firma nie mogła sobie pozwolić na taką stratę.
Wojcicki próbowała gasić pożar, zapewniając o poprawie zabezpieczeń i naprawie błędów. Ale mleko już się wylało.
Narastające problemy finansowe zepchnęły cenę akcji 23andMe poniżej jednego dolara. W listopadzie NASDAQ postawił firmie ultimatum – otrzymali około pięciu miesięcy na podniesienie ceny akcji powyżej krytycznego progu, w przeciwnym razie groziło jej wycofanie z giełdy.
W rozpaczliwej próbie ratunku startup ogłosił, że rozważa radykalną restrukturyzację – rozważano rozdzielenie działalności konsumenckiej od pionu zajmującego się badaniami nad lekami.
Mimo tych wysiłków firmie nie udało się wyprostować kursu. Kilka dni temu 23andMe oficjalnie ogłosiło upadłość, wykazując od 100 do 500 milionów dolarów zarówno w aktywach, jak i zobowiązaniach. Wyprzedaż za zaledwie 20 milionów dolarów symbolizuje upadek przedsiębiorstwa, które jeszcze niedawno warte było 6 miliardów.
23andMe latami zmagało się z rozmytą tożsamością produktu. Czy był to przede wszystkim instrument medyczny, czy rozrywkowa ciekawostka? To rozdarcie utrudniało zarówno utrzymanie bazy użytkowników, jak i skuteczne wejście na rynki farmaceutyczne.
Ambitna wizja Wojcicki dotycząca transformacji opieki zdrowotnej poprzez demokratyzację dostępu do informacji genetycznych rozpoczęła się od probówki. Siedemnaście lat później firma całkowicie straciła zaufanie klientów, a jej przygoda zakończyła się w sądzie upadłościowym. To brutalne przypomnienie, że nawet najbardziej błyskotliwe innowacje wymagają przemyślanych modeli biznesowych, aby przetrwać próbę czasu.
Maciej Marek
Główne źródła:
LINK 1
LINK 2
LINK 3
Zdobądź praktyczną wiedzę o AI w jeden dzień!
Od ponad 2 lat dzielę się wiedzą na temat genAI. Teraz czas na syntezę! 🚀
Już 8 maja wraz z Przemkiem Jurgiel-Żyłą organizujemy praktyczne warsztaty z absolutnych podstaw AI.
💡 Największy problem z AI?
Ludzie nie wiedzą, jak i po co z niego korzystać. Firmy kupują abonamenty na ChatGPT, Claude’a czy Perplexity… a potem nikt ich nie używa. Bo brakuje praktycznej wiedzy – takiej, którą można zastosować od razu.
Na warsztatach pokażemy Ci:
Jak używać AI do codziennej pracy – bez technicznego żargonu.
Jak pisać skuteczne prompty i zadawać właściwe pytania AI.
Jak generować proste grafiki, animacje, a nawet kod – nawet jeśli nigdy nie programowałeś/aś!
Jak oszczędzać czas i automatyzować zadania w pracy i życiu codziennym.
Dla kogo są nasze warsztaty?
Dla każdego, kto chce wykorzystać AI w praktyce: marketingowców, dziennikarzy, naukowców, freelancerów, małych przedsiębiorców, ludzi z sektora publicznego.
Do 27 marca obowiązuje niższa cena!
Nie czekaj – zarezerwuj swoje miejsce już dziś i zacznij realnie wykorzystywać AI.
📰NEWSY WARTE TWOJEJ UWAGI
OpenAI chce kupić Chrome
OpenAI nie ukrywa swoich ambicji - gdyby nadarzyła się okazja do kupienia Chrome'a, firma chętnie by z niej skorzystałą. Podobno OpenAI już teraz rozważa stworzenie własnej przeglądarki. Dlaczego? Przeglądarka to prawdziwa kopalnia złota dla firmy AI. Miliony użytkowników i ocean danych pomogłyby trenować boty, które umiałyby obsługiwać internet za nas. A czy Chrome poradziłby sobie bez Google? Wiele wskazuje, że tak - gigantyczne umowy na wyszukiwarkę pokazują, że przeglądarka może na siebie zarobić.
Tesla traci, gdy Musk zajmuje się polityką
Tesli nie idzie najlepiej. Sprzedaż spada, a banki biją na alarm. Wszystko przez to, że Elon Musk poświęca za dużo czasu polityce w USA. Klienci odwracają się od marki - niektórzy nawet oddają swoje samochody, bo nie chcą być kojarzeni z Muskiem. Inwestorzy też tracą cierpliwość. Musk wciąż stawia na samojezdne auta, a klienci wolą po prostu tańsze samochody.
OpenAI odchodzi od modelu non-profit
Firma warta 300 miliardów, ale kierowana przez zarząd non-profit. Po słynnym zwolnieniu i powrocie Sama Altmana inwestorzy mówią "dość" i chcą normalnej struktury biznesowej. Od początku OpenAI próbowało łączyć dwa światy - zarabiać pieniądze i jednocześnie działać dla dobra ludzkości. Teraz firma planuje te rzeczy rozdzielić. Zarząd ma podjąć decyzję przed końcem 2025 roku, ale droga do zmiany nie jest łatwa.
Restart Facebooka
Meta wiedziała już w 2022 roku, że Facebook przestaje być cool. W wyciekłych mailach Mark Zuckerberg narzeka, że system "znajomych" jest przestarzały, a wszystkie inne platformy przeszły na model "obserwowania". Co ciekawe, Zuck miał nawet szalony pomysł - usunąć wszystkim użytkownikom listę znajomych i zacząć od zera.