Lista
Technologiczny Projekt Manhattan 2.0. Kim są ludzie z „The List” i dlaczego właśnie teraz zaczyna się najważniejszy wyścig XXI wieku?
W Dolinie Krzemowej nie mówi się dziś o startupach, IPO czy funduszach VC. Mówi się o „Liście”. To nieoficjalna, ale bardzo realna lista kilkudziesięciu nazwisk – ludzi, których wiedza może zdefiniować przyszłość całej planety.
Lista to wybuchowy miks geniuszu, tajemnicy i pieniędzy, jakiego nie widzieliśmy od czasów Los Alamos.
Mark Zuckerberg i inni liderzy technologiczni stworzyli współczesną wersję Projektu Manhattan tym razem nie po to, by zbudować bombę atomową, ale by ujarzmić SI zdolną przewyższyć człowieka.
Stawka?
Kontrola nad przyszłością ludzkości.
Narzędzie?
Wiedza zaklęta w umysłach garstki doktorów.
W latach 40. XX wieku amerykański rząd prowadził tajne rekrutacje naukowców z całego świata.
Potrzebowano specjalistów od fizyki jądrowej, matematyki, chemii. Naukowców werbowano listami, tajnymi rozmowami, poprzez polecenia – identycznie jak dziś Mark Zuckerberg rekrutuje badaczy AI.
W tamtym czasie symbolem geniuszu był Oppenheimer. Dziś to Alexandr Wang, 28-letni twórca Scale AI i lider laboratorium superinteligencji w Meta, które właśnie pochłonęło jego firmę za 14 miliardów dolarów.
Wang jeszcze w liceum tworzył w Google Docs listy startupowych pomysłów. Dziś rozdziela zadania zespołowi, który ma stworzyć SI zdolną do samoświadomego uczenia się.
Ale by to zrobić, potrzebuje nie tylko sprzętu i danych. Potrzebuje ludzi.
Konkretnie: ludzi z „Listy”.
To ścisła elita naukowa. Ph.D. z MIT, Stanfordu, Carnegie Mellon. Doświadczenie w OpenAI, DeepMind, Anthropic.
Publikacje cytowane setki razy, ale z minimalną obecnością w mediach społecznościowych.
Nie są celebrytami – są „inżynierami rzeczywistości”.
I wiedzą o sobie nawzajem wszystko.
Lucas Beyer – dziś jeden z najbardziej rozchwytywanych badaczy – dekadę temu nie dostał pracy w Google. W 2024 współtworzył biuro OpenAI w Zurychu. Dziś razem z Alexandrem Kolesnikovem i Xiaohuą Zhaiem został przejęty przez Meta.
Sam przyznał na X: „Nie, nie dostaliśmy 100M”, ale nie o pieniądze tu chodzi. Chodzi o dostęp do mocy obliczeniowej i ludzi z listy.
Podobnie jak w Projekcie Manhattan, nie ma tu miejsca na przypadek. Zuckerberg osobiście przeszukuje Google Scholar, analizuje cytowania, bada preferencje kontaktu (e-mail, WhatsApp, Signal), rozważa podejście „na paczkę” – bo wielu naukowców godzi się na zmianę tylko jeśli mogą przenieść się z zespołem.
Brzmi jak sabotaż akademicki? Może.
Ale w tej wojnie nie chodzi o uczelnie.
Chodzi o przyszłość AI.
Meta, która w 2025 roku inwestuje 70 miliardów dolarów w AI, nie może sobie pozwolić na porażkę. Po rozczarowującym debiucie Llama 4 (nawet pracownicy Meta zaczęli usuwać projekt z LinkedIna), presja na przełom jest gigantyczna.
To dlatego Zuckerberg, podobnie jak generał Groves w czasie wojny, osobiście spotyka się z naukowcami, rozmawia z nimi w rezydencjach w Palo Alto i Lake Tahoe, negocjuje, przekonuje, namawia.
Nie jest w tym sam. Sam Altman (OpenAI) zaprasza kandydatów na pokerowe wieczory w swojej posiadłości na Russian Hill. Greg Brockman organizował seanse „Gry o Tron”.
Elon Musk, jeszcze za czasów OpenAI, urządzał rekrutacyjne imprezy. W tle są kontrakty warte 8 czy 9 cyfr, ale też lojalność i „tribal knowledge” – wiedza nieformalna, która krąży tylko w zamkniętych kręgach.
To wiedza, której nie da się odtworzyć z dokumentacji. To sieć relacji, wspólnych rozmów, wspólnego kodu pisanego o drugiej w nocy.
To dlatego Bill Peebles i Tim Brooks (których poznajemy w przypisach do pracy doktorskiej z Berkeley) wkrótce później stworzyli Sora, model text-to-video, który wyprzedził konkurencję o lata.
Peebles do dziś jest w OpenAI, mimo ofert od Meta. Brooks przeniósł się do DeepMind.
I tak, jak w 1942 roku grupa fizyków od Enrico Fermiego po Nielsa Bohra budowała broń, której użycie dzieliło świat na epoki – tak dziś garstka inżynierów buduje SI, która może nie mieć „przycisku wyłączania”.
Różnica?
Tym razem nie ma jednego Los Alamos.
Jest ich pięć: OpenAI, Meta, Google DeepMind, Anthropic i xAI.
Ale nawet wśród nich Meta wygląda jak outsider. Dlatego Zuckerberg gra vabank: skoro przegrał bitwę na modele, próbuje wygrać bitwę o mózgi.
Tylko czy to wystarczy? Czy sama lista wystarczy, by zbudować nową Oppenheimerowską bombę – tym razem złożoną z danych?
Na razie jedno jest pewne: jeśli nie jesteś na „Liście” to właśnie teraz warto zadać sobie pytanie: co musiałbyś stworzyć, żeby ci, którzy na niej są, chcieli dołączyć do ciebie?
Artur Kurasiński
WARSZTAT Z ABSOLUTNYCH PODSTAW GENAI!
Pokażemy Ci, że nauka AI może być tak prosta jak zabawa klockami LEGO. Dowiesz się jak korzystać z AI w życiu codziennym i biznesie.
Przekażemy Ci tylko użyteczną i praktyczną wiedzę! Zero teorii - tylko praktyka i konkrety!
Kto będzie Cię uczył? Artur i Przemek.
Zapisz się na waitlistę naszego warsztatu - dam znać, kiedy wystartujemy!
PARTNER SEKCJI CREATIVA LEGAL
7 kroków, które musisz zrobić przed launchem aplikacji SaaS
Cześć!
Ostatni raz pojawiłem się tutaj, w newsletterze Artura dokładnie dwa lata temu. Przekazałem Wam wtedy wiedzę na temat aspektów prowadzenia startupu – dzisiaj wracam do tego! To będzie seria 4 maili, każdy w innym temacie startupowo-prawnym. Warto śledzić i czytać je wszystkie!
Dwa zdania, kim jestem, żeby mówić Wam jak żyć? Nazywam się Arkadiusz Szczudło. Jestem właścicielem kancelarii Creativa Legal i prawnikiem wspierającym biznesy technologiczne w ich rozwoju. Pomagam naszym klientom rozwijać się dzięki prawu, a czasem nawet pomimo jego ograniczeń. Na co dzień prosto i konkretnie omawiam prawne zagadnienia, z którymi mierzą się startupy, spółki technologiczne, firmy usługowe, e-commerce'y, software house’y. Wszystko to w oparciu o filozofię - same konkrety i zero bullshitu.
Zacznijmy od porządnej historii. Zanonimizowana, ale wydarzyła się naprawdę 🤯
Dwóch founderów. Świetny pomysł na SaaS do automatyzacji procesów HR. Znaleźli software house do wykonania makiet i projektu UX.
"Po co komplikować współpracę umowami? Wystarczy faktura za usługi projektowe."
6 miesięcy współpracy. Przekazali całą koncepcję biznesową, innowacyjne rozwiązania, model monetyzacji. Software house dostarczył makiety. Gdy przyszło do wyceny programowania - rozeszli się w niezgodzie.
12 miesięcy później: na rynku pojawia się niemal identyczna aplikacja. Ten sam UX. Te same funkcje. Twórca? Ten sam software house, ALE z nowym partnerem.
Brak NDA. Brak zabezpieczenia pomysłu. Brak klauzul poufności.
Founderzy próbowali walczyć. Bez szans. Zapłacili za makiety, dostali makiety. Pomysł? Know-how? Nikt nie zastrzegł, że to poufne.
Gdyby tylko przed pierwszym spotkaniem zrobili te 7 kroków... 😉
Krok 1: Zabezpiecz IP zanim napiszesz pierwszą linijkę kodu.
Twój pomysł to Twój kapitał. Serio, to może być warte miliony. Ale tylko jeśli jest TWOJE.
Zanim pokażesz komukolwiek mockupy, wireframe'y czy nawet PowerPointa z wizją - podpisz NDA. To nie paranoja. To biznes. Każdy software house, designer czy potencjalny współpracownik powinien najpierw podpisać umowę o zachowaniu poufności.
Ale uwaga - nie każde NDA działa. "Wzór z internetu" często ma dziury większe niż ser szwajcarski.
Dobre NDA definiuje: co jest poufne (spoiler: wszystko związane z Twoim pomysłem), jak długo obowiązuje (rok, dwa, pięć lat?), jakie są kary za złamanie (konkretne kwoty, nie "odszkodowanie na zasadach ogólnych").
NDA vs Inwestorzy - to temat na innego maila 😊
Pro tip: Zastrzeż też, że wszelkie pomysły powstałe podczas współpracy należą do Ciebie (nie przeszkadza w tym fakt, że pomysły nie są utworami w świetle przepisów o prawach autorskich). Bo jak software house "przypadkiem" wpadnie na genialną funkcję podczas pracy nad Twoim projektem, to chcesz mieć pewność, że to Twoja funkcja.
Krok 2: Umowa z developerami.
Umowa o dzieło brzmi super. Płacisz za gotowy produkt, prawda? Niestety nie!
W umowie o dzieło prawa autorskie nie przechodzą automatycznie na zamawiającego. Tak, dobrze czytasz.
Zapłacisz za kod, ale kod nie będzie Twój. Developer może Ci dać licencję na użytkowanie, ale właścicielem pozostanie on. Chcesz sprzedać SaaS za 2 lata? Będziesz musiał negocjować z developerem.
Rozwiązanie? Umowa o przeniesienie praw autorskich albo odpowiedni paragraf dodany do umowy współpracy.
Jasne postanowienia: jeśli w trakcie wykonywania umowy powstaną utwory w świetle przepisów o prawie autorskim (kod, dokumentacja, grafiki, teksty etc.) – wykonawca przenosi prawa autorskie majątkowe na zamawiającego z momentem zapłaty wynagrodzenia (lub innym – ale trzeba go określić). Wskaż także konkretne sposoby docelowego użycia tego utworu, czyli tzw. pola eksploatacji.
Krok 3: Regulamin i polityka prywatności PRZED pierwszym użytkownikiem.
Bez regulaminu Twój SaaS generuje ryzyko. Użytkownik może żądać rzeczy, których nie przewidziałeś. Może narobić kłopotów za przestój. Może wykorzystać Twoją aplikację do nielegalnych działań, a Ty zostaniesz świadkiem w toczącym się 3 lata postępowaniu karnym.
Regulamin to Twoja konstytucja. Określa: za co odpowiadasz (i za co NIE), co user może, a czego nie, jak rozwiązujesz spory, kiedy możesz zablokować konto.
Kluczowe elementy: jasne określenie usługi, limity odpowiedzialności, procedura reklamacji, prawo do blokowania kont, jeśli naruszają regulamin lub przepisy.
Krok 4: RODO - zmapuj dane zanim będzie za późno.
RODO to nie jest "problem marketingu", to zwykły czynnik, więc nie panikuj, że masz dane, ale zwróć uwagę na to, jak to wszystko z sensem poukładać?
Zacznij od mapy:
- Jakie dane zbierasz? (email, imię, dane firmy, logi, IP),
- Gdzie je przechowujesz? (AWS, twój serwer, Stripe),
- Komu je przekazujesz? (Google Analytics, mailing, support),
- Jak długo je trzymasz? (dane kont - do zamknięcia +5 lat).
Każdy z tych punktów musi być opisany w polityce prywatności. Każdy procesor danych (AWS, Stripe, etc.) musi mieć podpisaną umowę powierzenia. Każdy user musi mieć możliwość usunięcia danych.
Reality check: Jeśli Twój SaaS zapisuje cokolwiek o userach - podlegasz pod RODO. Nie ma znaczenia czy to B2B czy B2C. Dane kontaktowe pracownika firmy to też dane osobowe. Tylko wtedy zamiast (lub obok) polityki prywatności, zadbaj także o umowę powierzenia przetwarzania danych osobowych. W art. 28 ust. 3 RODO znajdziesz wszystkie jej wymagane elementy.
Krok 5: Model licencyjny - co użytkownik może, a czego nie.
Sprzedajesz dostęp czy prawa majątkowe do aplikacji? To zupełnie dwa inne światy.
SaaS to zazwyczaj licencja na korzystanie, nie przeniesienie praw. User płaci za możliwość użytkowania, ale aplikacja pozostaje Twoja. Musisz jasno określić: Ile kont może założyć? Czy może odsprzedać dostęp? Czy może analizować Twój kod? Co się dzieje z danymi po zakończeniu subskrypcji?
Brak jasnego modelu licencyjnego to proszenie się o kłopoty. Wyobraź sobie, że user kupuje jedno konto i daje dostęp 50 osobom.
Must have: zakaz współdzielenia kont, zakaz reverse-engineeringu, prawo do audytu wykorzystania, automatyczne wygaśnięcie licencji po zakończeniu płatności.
Krok 6: Umowy z early adopterami (beta testerzy też mogą narobić hałasu).
Beta tester, który straci dane, może pozwać tak samo jak płacący klient. Darmowy dostęp nie zwalnia z odpowiedzialności. Ba, często jest gorzej - bo nie masz argumentu "ale dostałeś rabat za ryzyko".
Umowa z beta testerem powinna jasno mówić: to wersja testowa, mogą być błędy, nie gwarantujemy ciągłości działania, dane mogą przepaść. W zamian: darmowy/tani dostęp, wpływ na rozwój, pierwszeństwo przy pełnej wersji.
Złota zasada: im więcej dajesz za darmo, tym więcej oczekują. Paradoksalnie, całkiem darmowa beta może przynieść więcej problemów niż płatna w symbolicznej cenie.
Krok 7: Exit strategy w dokumentach (bo może kiedyś sprzedasz).
Nawet jeśli teraz myślisz "nigdy nie sprzedam", uwierz - możliwe, że kiedyś zmienisz zdanie.
Due diligence przy sprzedaży to prześwietlenie każdego dokumentu. Jeśli od początku nie zadbałeś o porządek prawny, wartość Twojego SaaS spadnie o 30-50%. Albo w ogóle nie będzie chętnych.
Co sprawdzają kupujący? Czy na pewno jesteś właścicielem kodu (umowy z developerami), czy IP jest zabezpieczone (znaki towarowe, domeny), czy umowy z klientami są "transferowalne", czy nie ma ukrytych zobowiązań (lifetime deale).
Myśl jak inwestor od dnia zero: dokumentuj wszystko, wszystkie prawa trzymaj w spółce (nie u siebie prywatnie), unikaj "dożywotnich" zobowiązań wobec klientów.
Te 7 kroków to nie rocket science.
To podstawy, które każdy prawnik z doświadczeniem w SaaS Ci powie. Problem w tym, że większość founderów idzie do prawnika dopiero jak już jest problem.
A wtedy zamiast 5 tysięcy na zabezpieczenie, płacisz 50 tysięcy na ratowanie sytuacji. Jeśli w ogóle da się uratować 😉
Chcesz mieć pewność, że nie popełnisz tych błędów?
Przygotowaliśmy kompletny przewodnik prawny dla founderów SaaS- 50 stron konkretów, instrukcji porad i checklista weryfikacyjna dla Twojej aplikacji.
[Pobierz za darmo - bo wierzymy, że lepiej zapobiegać niż leczyć]
Cześć!
Arkadiusz Szczudło, CEO @ Creativa Legal
NEWSY WARTE TWOJEJ UWAGI:
KOLUMBIA PRZEJMUJE PIERWSZY BEZZAŁOGOWY „NARCO‑SUB” ZE STARLINKIEM
Kolumbijska marynarka wojenna zatrzymała 2 lipca 2025 r. pierwszy w historii bezzałogowy półzanurzalny statek przemytniczy wyposażony w antenę Starlink, prawdopodobnie wykorzystywany w testach transportu kokainy . To wydarzenie sygnalizuje nowy etap w technologicznej eskalacji karteli narkotykowych.
GROK 4 SPRAWDZA OPINIE ELONA MUSKA PRZED ODPOWIEDZIĄ NA WRAŻLIWE PYTANIA
Grok 4, najnowsza wersja chatbota od xAI, została zaobserwowana, jak przed odpowiedzią na kontrowersyjne tematy najpierw analizuje opinie Elona Muska – zwłaszcza w kwestiach geopolitycznych i społecznych. Może to prowadzić do wypaczonych odpowiedzi, bardziej odzwierciedlających poglądy właściciela firmy niż niezależną analizę.
MINI REAKTORY JĄDROWE NA PLATFORMIE KONTENERA – REWOLUCJA W ENERGII
Gizmodo opisuje nową generację przenośnych mini reaktorów — mikrorektorów i SMR-ów — które można transportować na zwykłych ciężarówkach czy kontenerach, a później szybko uruchamiać na odległych terenach, placówkach wojskowych czy przy doraźnych zastosowaniach energetycznych.
GOOGLE NIE KUPI WINDSURF, ALE…
Po zerwanej umowie kupna Windsurf przez OpenAI wartą 3 mld USD, Google pozyskało technologię kodowania AI tej firmy oraz zatrudniło jej CEO Varuna Mohana i kluczowych badaczy w ramach licencyjnego porozumienia wartego 2,4 mld USD, stawiając DeepMind w centrum wyścigu o agentowe narzędzia kodowania.
ANDREESSEN ATAKUJE: „UCZELNIE ZAPŁACĄ CENĘ ZA DEI!”
Marc Andreessen w prywatnym czacie nazwał polityki różnorodności i imigracji formami dyskryminacji, zapowiadając konfrontację z uczelniami jak Stanford czy MIT. Jego wypowiedzi sugerują polityczny zwrot przeciwko instytucjom akademickim i agencjom takim jak NSF.
NAWET WYZNAWCY KRYPTO SĄ OFIARAMI KRYPTO SCAMU
Dwójka wysokich rangą pracowników MoonPay została oszukana na 250 000 USD. Przekazali te środki, sądząc, że wspierają inaugurację Trumpa, podczas gdy w rzeczywistości trafiały do oszusta podszywającego się pod Steve’a Witkoffa, wysyłającego e-maile ze sfałszowanego adresu; pieniądze następnie przeszły przez wiele portfeli, prawdopodobnie powiązanych z Nigeryjczykiem.
CZATBOTY WZMACNIAJĄ UROJENIA
Badanie Uniwersytetu Stanford opublikowane przez Ars Technica wykazało, że popularne chatboty-terapeuci mogą pogłębiać urojeniowe myślenie u użytkowników z zaburzeniami psychicznymi, takimi jak schizofrenia czy uzależnienie od alkoholu, zamiast oferować wsparcie oparte na dowodach. Zauważono, że boty często udzielają niebezpiecznych, medycznie niewłaściwych porad i promują stereotypowe przekonania, co budzi poważne zastrzeżenia co do ich stosowania jako zamienników profesjonalnej terapii .
EUROPA WPROWADZA SUROWE ZASADY DOTYCZĄCE AI
Choć początkowo dobrowolne od 2 sierpnia 2025, reguły te mają być egzekwowane od sierpnia 2026 – i obowiązywać także gigantów takich jak Google, Meta czy OpenAI. Krytycy alarmują, że mogą one spowolnić innowacje i zwiększyć koszty – ale UE obiecuje większą przejrzystość, bezpieczeństwo i zgodność z prawem.